Na miejscu jeszcze widać ślady po dopiero co zakończonej budowie.
Parking, mimo groźnych napisów o wyłączeniu z użytkowania, działa. Działa i jest w tym samym miejscu, co kiedyś, tyle, że teraz zamiast obok, znalazł się na zapleczu muzeum.
Ważne, że aby dojść do wejścia, trzeba przejść po prawej stronie budynku, obok "postrzelanej" elewacji.
Elewacja częściowo wykończona jest metalowymi płytami, z imitacjami przestrzelin (podobno tyle, ile osób zostało tu pochowanych), częściowo są to szklane płyty, w których odbija się las okalający muzeum i cmentarz.
Wewnątrz, póki co, za darmo, dostajemy bilety wstępu i możemy zacząć zwiedzanie. Po krótkiej konsultacji ustalam, że zdjęcia mogę robić, ale bez lampy.
Mam nadzieję, że ten "mój" wkład w regulamin muzeum pozostanie tam na stałe :D
Ekspozycja zaczyna się krótkim wspomnieniem z walk w Puszczy Kampinoskiej, toczących się w 1863 roku, potem krótkim wspomnieniem o znajdującej się gdzieś tutaj (gdzieś, bo, o ile się orientuję, jej położenie pozostaje tajemnica do dziś) składnicy wojskowej, a potem walk kampanii wrześniowej.
Mimo, że wiedziałem, że okolice na północ od Warszawy, czyli tereny dawnych wsi Wawrzyszew, Młociny, Placówka, Łuże, Łomianki, Czosnów, Cząstków, Palmiry w końcu były terenem zarówno walk wojsk osłaniających stolicę, walk oddziałów przebijających się do Warszawy w 39 roku, jak również były świadkiem wymordowania naszych oddziałów w zasadzkach jakie robili Niemcy, to fakt, że tu właśnie poległo 15% ogółu poległych w czasie kampanii wrześniowej był dla mnie swego rodzaju novum i szokiem.
Zagłębiając się w historię, cały czas odkrywamy na nowo miejsca, po których chodziliśmy tyle razy.
Wewnątrz muzeum pozostawiono rosnące tu poprzednio drzewka. Symbolicznie zaznaczono w ten sposób niektóre, najważniejsze miejsca egzekucji i pochówku.
W dalszej części ekspozycja opowiada o tym, jak ważna była Puszcza w całym okresie wojny: o działaniach konspiracyjnych, o partyzantach o oddziałach "Góry-Doliny", o Jerzykach, o partyzantach idących na odsiecz Warszawie walczącej w Powstaniu.
Apotem rozwija się temat wiodący - wspomnienie o zamordowanych i pochowanych tu Polakach.
Nazwiska, liczby, nazwiska winnych i treści mówiące dlaczego Niemcy zdecydowali się na krok zmierzający do eksterminacji, wyniszczenia polskiej inteligencji, polityków, sportowców, oficerów ... Wszystkich.
Po prostu wszystkich.
A najgorsze, że mordercy nie walczyli z nikim specjalnym. Ot, Z takimi, jak my.
Na ekspozycji przeważają zdjęcia i opisy . Jest trochę gablot z pamiątkami po ofiarach, puszczane są filmy, obrazujące los ofiar, na ścianach zmieniają się twarze. Są wspomnienia po najbardziej znanych, można posłuchać informacji z wiszących gdzie nie gdzie słuchawek. Cały czas wymieniane są nazwiska .
Ekspozycję kończy opis prac, jakie po wojnie prowadzono przy odkrywaniu grobów i przeprowadzaniu ekshumacji, oraz przy zakładaniu cmentarza.
Jakoś nie miałem nigdy okazji porozmawiać o tym z dziadkiem, wiem, że niechętnie wracał do tamtych czasów, ale podobno pomagał przy oznakowywaniu miejsc pochówków oraz później, przy ich odnajdywaniu. Przynajmniej tak mi tata mówił.
Jeszcze krótki wpis do księgi i wychodzimy. Muzeum jest skromne, ale wrażenie robi. Idziemy jeszcze na cmentarz. Jak zawsze. Zapalić świeczkę.
Jakbyście tam byli, to uważajcie na pieski, które widziałem tu już w czasie budowy. Ganiają za samochodami, ale przyjazne są i sympatyczne. I uważajcie na okoliczne lasy. Nie bez kozery w pobliżu znajduje się Długie Bagno, a i tereny, zazwyczaj suche, pozostałości ostatniej zimy zamieniły w leśne jeziorka.
Pieski bezpańskie to ja znam, w co drugiej wsi ganiają. Już nawet mamy opracowane metody straszenia, by nas nie gryzły po nogach. Rowerowanie po wsi polskiej kształci ;)
OdpowiedzUsuńCo do Muzeum, trochę zbyt martyrologiczne wyszło. W Polsce tematy wojenne nadal są "święte" i mało kto potrafi zrobić coś przyjaznego, gdzie nie trzeba w pokorze czołgać się po korytarzach. Ale nie szkodzi, ekspozycję z czasem się zmieni, najważniejsze że forma architektoniczna się udała. Oby takich więcej.