Świadczy o tym zamurowany otwór po bramie, pochylnia, która widać kiedy się wejdzie do środka przez dziurę w ścianie.
Pochylnia jest zasypana.
Skręcamy w lewo - uwaga! Stopnie i ciemno!- i przechodzimy korytarzem na druga stronę murów.
Trochę oddycham z ulga, bo szwendanie się po tych piwnicach z dopiero co poznanym facetem i jego psem jest jakieś takie z lekka nierozsądne, no ale jak inaczej dowiedziałbym się o tym przejściu?
Sam tu w życiu bym nie wlazł.
A teraz? Teraz, to może nawet kiedyś tu wrócę. Ale to na wiosnę ...
Pan przewodnik wygląda całkiem przyjaźnie :-)
OdpowiedzUsuńPrzedostatnie zdjęcia (z ciemną sylwetką psa) - bardzo mi się podoba.
Pan Przewodnik, podążając przede mną po Koronie, rozmawiał przez komórkę i jakoś tak mi przyszło do głowy, że ktoś, kto, po pierwsze, przygarnął psa przybłędę, po drugie, omawia sprawę obiadu z żoną, nie może być groźny :D
OdpowiedzUsuńNiemniej trzymałem się z tyłu ;)