Na chwilę, ale to wystarczyło, żeby mnie wygnać z domu.
Zimno nawet nie było, ale mokro i, zanim dojechałem na miejsce, nie dość, że się znów zachmurzyło, ale jeszcze zaczęło padać solidnie. No i, w ten sposób, pierwszy przystanek wypadł mi koło Muzeum Historii Żydów Polskich (w budowie). Ach, żeby jeszcze słońce świeciło, a tak, to tylko kilka dokumentalnych ujęć, proforma, zrobiłem.
Nie było co się kręcić dalej w kółko. Śnieg sypał. Stwierdziłem, że jadę pod Pałac Mostowskich i, jeżeli, nie przestanie, to wracam.
Przestał. A ja znalazłem miejsce pod Pawiakiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz