piątek, 22 lipca 2011

Murami ... cz. 1

Ku pokrzepieniu serc ... 

Ku pokrzepieniu, bo pogoda byle jaka i leje strasznie, a ja spacer swój zaczynam tu, gdzie:
(...) Pan Zagłoba poszedł aż za sady gdzie mury słońce przyciemniały aby odpocząć trochę w samotności.


Tak dokładnie, to zacząłem wcześniej, na Furmańskiej i, omijając Mariensztat, wymyśliłem sobie podejście zapleczem Bednarskiej, a to dlatego, że zachciało mi się o murach opowiedzieć.


Warto czasami zajść w którąś bramę, bo można wtedy znane od fasad miejsca, od kompletnie innej strony poznać, a jeszcze właśnie widok murów okalających zaplecze Karmelitów przyniósł mi pomysł, żeby tym tropem dalej się udać.

Podwórko za kamienicami okazało się być ślepym, więc, chcąc, nie chcąc, musiałem na tocząca się pod górę Bednarską jednak wrócić i poszukać już konkretnego przejścia, które mnie pod miejskie tym razem mury, zawiedzie.

No i zawiodło.

To znaczy, nie zawiodło, tylko ... doprowadziło, właśnie tam, gdzie :
(...)czujny Pan Zagłoba uniesiony dumą zastąpił im wyjście z klatki. Małpy się rozszalały zaczęły skakać po kratach ścianach i wszystkim co znajdowało się w ich polu rażenia. Jedna najbardziej rozszalała skoczyła Panu Zagłobie na kark. Mocno przytrzymała Zagłobę za głowę aby ten nie mógł jej z siebie zrzucić.

Małp - nie było. Chyba, żeby tak nazwać menelstwo, próbujące ten uroczy zakątek w spelunę zamienić. Schodkami w górę dotarłem do miejscowej meliny.

 Spał jeden z boku, Nie zaczepiony mogłem chwile rozkoszować się tym, dla wielu niedostępnym, widokiem.


A jednak Mariensztat mnie nie ominął.
Skryty w cieniu pozwalał na spokojne wspinanie się do góry, gdzie, mocno oświetlone przez słońce,
przebijały się te stale i wciąż oglądane te same budynki.
 A im wyżej, tym więcej było słońca. I słońca i gwaru i ludzi ...
 
Ludzi, spacerujących, odpoczywających, podglądających ... ;)


 Tak w zasadzie, to tu powinna się opowieść rozpocząć, bo tu właśnie stała niegdyś wybudowana w 1339 roku Wieża Dworzan, późniejsza Brama Krakowska, Czerska ...
 Ale o tym, jak i wybudowanym wraz z nią Moście Gotyckim - potem.

Na razie ...

... czas na zabawę  :D

cdn.

8 komentarzy:

  1. Mimo nielicznego, na szczęście, elementu menelskiego, bardzo przyjemnie błądzi się zapleczami Mariensztatu. Ale ja w ogóle mam słabość do naszej skarpy i jej okolic, z szeroko pojętym Powiślem na czele.

    OdpowiedzUsuń
  2. No, Mariensztat chyba nie jest specjalnie zamenelowany :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No niby nie. Przynajmniej tego nie widać, ale jak wejdziesz na górę schodkami nie po prawej, od strony WZ, ale po lewej stronie św. Anny, pod sama furtkę, to tam, pod drzewami, jest pełno śmieci, puszek, potłuczonych butelek i, ogólnie, syf.

    Mniej więcej trochę na prawo od tego widoku:
    http://img854.imageshack.us/img854/3702/dscf9196.jpg
    trochę niżej, na ławce, spało dwóch, skutecznie zasłoniętych przed widokiem z dołu.
    Miejsce wygląda na często uczęszczane, a jest to ca 50 m od placu Zamkowego :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja za to dziś spotkałem na rynku cudną parkę (jednopłciową) śpiących żuli - no tak czule byli w siebie wpleceni, że aż miło popatrzeć ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja w Karpaczu widziałem czwórkę żuli, która była tak zniszczona, że nie byłem w stanie stwierdzić płci. Domyślałem się jedynie, które było kobietą (miało na imię Zocha czy Krycha), ale naprawdę mogło równie dobrze nazywać się Stefan.

    OdpowiedzUsuń
  6. :D

    A może, po prostu,styrani życiem?:

    http://img836.imageshack.us/img836/1790/dscf9152z.jpg

    ... albo po jakiejś imprezce tylko? :D

    OdpowiedzUsuń
  7. W Warszawie jest pełno miejsc, które są mało uczęszczane, choć leżą ok. 50 metrów od najbardziej uczęszczanych w całym mieście - to w Warszawie bardzo lubię.

    Skarpę Wiślaną kocham i szanuję, a ostatnio odkryłem dwa świetne miejsca na niej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja to nazywam "nieprzewidywalnością" Warszawy.

    Często, jak oprowadzam kogoś, to zaskakuje go to, co nagle wyłania się zza rogu (i nie jest to, Spider Man ;))

    OdpowiedzUsuń