Różnica znaczna pomiędzy tymi dwoma akwenami.
Wydaje mi się, że kiedyś więcej nad Dziekanowskim było kąpielisk, mniej domów, za to brzeg nadwiślański był dzikszy. Dziś niektóre miejsca zarosły, niektóre się pojawiły na nowo, narosło całkiem ładnie wyglądających domów i pola doszły do samego jeziora.
Kiedyś to była zatoka Wisły. Pamiętam, jak dziadek się dziwił, gdy mówiłem "jezioro". Pomagał sypać, a może tylko pomagał wzmacniać wały gdzieś, w tych rejonach. Nie wiem i już się nie dowiem. Z pewnością wiedział skąd wziąć wiklinę, ponieważ, jak cała masa ludzi stąd pochodząca, również tym się swego czasu parał.
Mimo, że z jednej strony przyrastają domy, teoretycznie, z drugiej, raczej nam to nie grozi, biorąc pod uwagę cyrki, jakie się tu dzieją przy okazji wysokiej, wiosennej wody. Z drugiej, patrząc, jak się ludzie budują na terenach zalewowych, po obydwu stronach ulicy, która kiedyś była groblą wiodąca do Olendrów na Kępę Kiełpińską, to wszystko jest możliwe.
Niewątpliwie może grozić jeszcze jedno - odcięcie jeziora, tak, jak młocińskie Glinki nagle stały się wewnętrznym stawem przy Heroldów, ale to jakoś by się pewnie dało obejść.
Bobry się pojawiły. Nie wiem, co to znaczy i skąd, ale kiedyś, jak, dla sportu, pływaliśmy sobie wzdłuż całego jeziora, takich widoków nie było.
Wiosna ...
Oł jaka wiocha.
OdpowiedzUsuń