wtorek, 17 maja 2011

Wiosenny kanałek ...

Kiedyś miałem tak blisko tutaj, że jeździliśmy na rowerach.
Zresztą nogami też nam się zdarzało. Ale już z wałówką, większa grupą, to dojeżdżaliśmy do "Pimu" autobusem - 181 i dalej, przez las za AWF-em, nogami.

Mocno się zmieniło przez lata. Kępy Potockie, które kiedyś były o rzut beretem odsunęły się. A pamiętam, jak dorośli, w przeciwieństwie do dzieci, bawiących się w Kanałku, szli popływać w Wiśle, albo, w ogóle poleżeć na piaszczystej plaży nad Wisłą.
Potem wybudowali Wisłostradę, potem na łąkach koło Spójni zrobiło się miejsce tresury psów, brzeg zarósł, wybudowano Centrum Olimpijskie.

Nie widać już kajaków i jachtów pływających po rzece.

Inna sprawa, że był też czas, gdy budowane w pobliżu osiedle spowodowało kompletną dewastację zakątka. Już tylko ogródki działkowe zachowywały resztki zieleni, ale wody było coraz mniej. Powoli przeistoczyło się w myjnię samochodową, śmietnik, grzęzawisko ...

Dziś to już nie te samo miejsce. Nie te samo, ale fajnie, że takie sympatyczne. 
To dobrze, że udało się z tym coś zrobić.








2 komentarze:

  1. Ja już pamiętam kanałek wisłostradowy. I jeździłam z mamą i bratem autobusem 121, który leciał Podleśną (BTW ten sam bus do nieczynnego już lodowiska).

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale to dopiero po '79 roku.
    Przedtem, na Podleśnej, nie było jeszcze drzew.
    Jak było słonecznie, a było - przecież szliśmy nad wodę :D - to straszny żar był.

    Na szczęście koło Pimu stała pani z gruźliczanką z wózka.
    I dwa soki do wyboru. Żółty i czerwony.

    Czasami pozwalała mi szklankę umyć, a czasami udało się suchy lód dotknąć, który leżał koło wózka.
    Teraz się mówi, że to niezdrowe było, niehigieniczne (jakby cola zdrowa była), ale, w tamtych czasach, to było zbawienie dla matek, których dzieci były nie tylko spragnione, ale też, a może przede wszystkim - umorusane :D

    OdpowiedzUsuń