środa, 31 sierpnia 2011

Iluminacja Stadionu Narodowego

Rejestracja - udana -  bilety, wydruk ... Miasto stanęło.


Często tak się dzieje, jak się szykuje jakaś impreza, tym bardziej, że wakacje, że miasto przecina na pół budowa metra ...

Fontanna się na szczęście popsuła, więc dość szybko dojechaliśmy do "mojej" mety,
gdzie mogłem spokojnie zostawić samochód i depnęliśmy z buta na druga stronę Wisły, skąd już dochodziły jakieś dźwięki - miało grać kilka zespołów.
Na początek, jakiś Fox, ale odpuściliśmy sobie sporo z tej części widowiska.

Na moście już ustawiali się ci, którzy nie załapali się na wejściówki do zamkniętej strefy.


Szybko odszukaliśmy wejścia ...


... nie dla VIP, niestety, więc się zrobiła awantura o mój statyw, który niosłem na plecach, ale udało mi się przekonać obsługę, że ma on tyle wspólnego z "profesjonalnym sprzętem", którego używanie było zabronione co próbujący się za mną wcisnąć na gapę policjant z VIP-ami.

Tym razem odznaka policyjna nie wystarczyła, ale pozwoliła mi na bezpieczne oddalenie się, dzięki zamieszaniu, jakie się zrobiło.

Niestety - pilnowali, a więc statyw przewisiał sobie całą imprezkę na moich plecach.

Grała Peszkowa. Jej Kurwa mać, kurwa mać wprowadziło moją małżonkę w lekkie osłupienie, gdyż nie znała baby, ale udało nam się jakoś dotrwać do kulminacyjnego momentu, którym było wystrzelenie dużej ilości srebrnego konfetti ...


... i zagranie rzeczy całkiem przez nas przyswajalnych:


Po Peszkównie na scenie pojawili się ludzie w roboczych ubraniach i kaskach.


Podobno Smolik z zespołem.


Nawet sympatycznie zagrali, momentami dość dynamicznie, więc z lekkim niepokojem patrzyliśmy na wygibasy lekko zaokrąglonej wokalistki.

Podobno szykują się bliźniaki :)

Gorzej, bo na scenie pojawił się kolejny Fox.


Mz, jakieś  nieporozumienie, ale dało się przeżyć i doczekaliśmy się momentu, w którym zespół zszedł z estrady, zapadła cisza, a na telebimach pojawiły się napisy mówiące o powodzie, dla którego tu przyszliśmy:


Rozpoczął się szoł , który miałem i nakręcić i sfotografować, ale to drugie kompletnie mi nie wyszło.

Jak już zacząłem kręcić, to trzymałem aparat tak długo, ile mi wytrzymały drętwiejące ręce.
Dlatego zdjęć mało:


... ale za to zapraszam do obejrzenia filmu.


To jest część pierwsza, trwająca do momentu, kiedy zdecydowałem się pstryknąć kilka mniej lub więcej udanych zdjęć:


... a potem zaczęła się część druga. Zwróćcie uwagę na początek, kiedy na "koszyku" pojawiają się cyfry odliczające czas do rozpoczęcia  części drugiej przedstawienia, a mianowicie - pokazu sztucznych ogni.


To było niesamowite ...

Cisza. Brawa. Koniec ...

Wracamy.


Jedni tak, inni siak ...


Dużo nas.
Spektakl można było oglądać z wielu miejsc w Warszawie, więc też z tych wielu miejsc, nagle, wszyscy ruszyli do domów.


Na szczęście, jak widziałem, wszystko zostało dość dobrze zorganizowane, co rokuje, że w czasie Euro może nie będzie jakiejś większej tragedii.
Jedynie co, to, mz, powinni na czas imprez zamykać poniatoszczaka, co by pozwoliło szybciej i sprawniej przemieścić się na lewy brzeg.


Jeszcze, popychany przez tłum, ryzykując, że mnie ktoś wrzuci pod jadące obok samochody, rzucam ostatnie spojrzenie na Stadion:


Koszyk? Korona? Coraz bardziej mi się podoba ... :)

Iluminację mają być częściej, ale ta była pierwsza. Jedyna taka.

Warto było pójść.

************************************************

Pozdrawiam :)

4 komentarze:

  1. Koszyk jak dla mnie. Przy okazji postałem sobie na Starówce w koreczku że niech go jasny...

    OdpowiedzUsuń
  2. Koszyk to koszyk - ale Peszek??? Aghrrr

    OdpowiedzUsuń
  3. O, dobrze że się tam nie wybrałem. Nie lubię za bardzo takich bardzo dużych tłumów.

    OdpowiedzUsuń
  4. No, ktoś musi pójść, fotki porobić :D

    A ja widziałem te korki, tylko, że jechałem w drugą stronę, to mnie ominęło :)

    W sumie to tez nie lubię tłumów, tyle, że one się jakoś tak same pojawiają, jak coś się zaczyna dziać ...

    Jak sępy ;)

    OdpowiedzUsuń