poniedziałek, 4 lipca 2011

Most Północny ... kawałki ;)

Korzystając z faktu, że małżonce się ząb ukruszył, podwiozłem ja do dentysty, a sam dałem dyla, w końcu, to cudo, co z Gdańska wodą do mnie spławiali.

Niestety, ale dentystka kiepski termin sobie wyznaczyła, bo przed sobą zobaczyłem taki widok

Przejdzie. - stwierdziłem i pojechałem. Dalej nie było zbyt zachęcająco ...
Dawno tu nie byłem. Tak blisko, a jednocześnie tuż obok tyle ważniejszych miejsc się znajduje, że przejeżdżałem tylko obok.

Zresztą jakoś te młocińskie łachy, w pewnym momencie, uprzemysłowili, budując tu jakiś kolektor, czy co. Szczerze mówiąc, na tyle byłem niezorientowany, że udało mi się na rurę tego kolektora wjechać ...

Stanąłem na granicy dwóch światów. Z jednej strony dzika Wisła, jej stare koryto, ptaki nad Wisłą, z drugiej, przez krzaki pojawiła się budowa.
Niestety. Dramaturgia pogody nie dodawała uroku temu miejscu.
Najgorzej, ze dupło, a na zakręcie rzeki pojawiła się dziwna mgła, nie mgła, zapowiadająca niezłą ulewę. Zacząłem żałować, że nie wjechałem tutaj samochodem ...

No i po ptokach ... :( 
Na szczęście Top Gear mi się przypomniał, że samochód jest jak klatka Faradaya, więc, schroniwszy się w środku, poświeciłem się na celowanie w moment, kiedy wycieraczki rozbełtały mi deszcz na szybie, dzięki czemu jakiś widoczek można było ustrzelić.
Nie wiem, czym sobie zasłużyłem, ale nagle, mimo padającego deszczu, zaczęły pojawiać się kolory.
Ba, zdecydowałem się nawet opuścić pojazd, który, w razie czego, przetransportowałem tym razem bliżej mostu i końca tej budowli, po której jechałem.

Wyszło słońce.
Widok ten sam, ale o ile różny od tego, sprzed kilkunastu minut.
Przy okazji wyjaśniła się tajemnica dużej ilości ptactwa zgromadzonego w tym miejscu. Duża ilość rzucających się ryb i ptaków wynikała z tego, że stałem na kolektorze uzupełniającym wodę w Wiśle.
Rozczuliłem się. Faktycznie, że ostatnie przęsło utknęło gdzieś po drodze na jakiejś mieliźnie. 

Trzeba dolać wody! :D
Cóż, obowiązek należało uznać za spełniony. Udało mi się skorzystać z krótkiej rozsłonecznionej chwili, ale chmury już zaczynały wdzierać się w niewielką dziurę, przez która wpadało światło.
Droga powrotna ...
W zeszłym roku nie dojechał bym tu, do stóp skarpy, bo cały ten teren zalany był przez powódź. Dziś już jest nie do poznania, bo nie tylko, że sucho, ale zamiast wielkiej, zalanej wodą dziury w ziemi, widać drogi dojazdowe do mostu, rozjazdy ... 

I wielką rurę :)
Jeszcze na chwile pojawiło się słońce.
Nie mogłem odmówić sobie skorzystania z okazji i zrobienia kolejnej próby dotarcia do "mojego" pałacu Bruhla.
Piękny Pałacyk. Tylko straszliwie się z nim historia obeszła :(
Chociaż, zaraz ... Historia? Ludzie. Ludzie się z nim tak obeszli ...

Kiedyś opowiem o nim, o kilku legendach, jakie się z nim wiążą, o kilku historiach, które wiążą i mnie z tym zabytkiem, zwanym niegdyś "Wilanowem Północy".
No i o Bruhlach, de Poths'ach i innych, dawnych, właścicielach pałacu ...

***************************************************************

PS z ostatnich doniesień wynika, że padające deszcze pozwolą na dopłynięcie do Warszawy ostatniego, trzeciego przęsła mostu, zatrzymanego przez niski stan wody w Wiśle, natomiast dziś rano ruszyły tramwaje stara trasą, w tunelu pod Pułkową, w kierunku Bielan.

Mam nadzieję, że z oddaniem tego rozkopanego węzła nie będą czekali do końca, tylko udrożnią w końcu to skrzyżowanie.
Choć trochę, tak, żeby wjazd/wyjazd z Warszawy wrócił do stanu sprzed budowy.

4 komentarze:

  1. Ciekawa historia, zdjęcia z deszczu podobają mi się bardziej :) Okolicę znam ze spacerów i wycieczek rowerowych, ale obraziłam sie na nią gdy zabudowali mi szlak rowerowy za pałacem. Bu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Co ciekawe, to zrobili to, podobno, zgodnie z prawem :(

    Często tam spacerowałem kiedyś.

    Podobno Dzielnica ma jakiś plan wykupu gruntu, jako przyległego do wody, czy jakoś tak i mają zamiar powrócić do stanu sprzed lat, ale, na razie, właściciel pałacu wygrał sprawę dotycząca przegrodzenia wału płotem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przęsło zdaje się było w końcu dopłynęło, a jak widać na obrazkach - opłacało się poczekać na chwilę światła :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O, Panie Szanowny - mój balkon się fotografuje, a na kawusię nie łaska wskoczyć, hę? :-)

    OdpowiedzUsuń