Zbiegowisko, muzyka, tańce, jak się okazało ...
W międzyczasie tak zwanym, potrzebnym na zmianę muzyki, pojawił się nowy adept tej ulicznej potańcówy ...
Adept posiedział ...-a, popatrzyła, pogadała i ...
Płoszą jak burza. Dość wspomnieć, że nadążyć za nią nie tylko mama nie mogła :D
Niestety, w końcu udało się poskromić małą tancerkę :)
Odeszła ... brutalnie pochwycona, odjechała w zasadzie w ramionach mamy, pozostawiając w polu pokonanego dansera.;)
Od razu widać, kto zwyciężył w tym pojedynku.
Nie zapominajcie, po co są te czapki rozłożone na ziemi ;)
Oj, bo dzisiejszy tancerze to nie to samo. Za moich dziecięcych czasów niewykształceni tanecznie koloniści lepsze harce wyczyniali na dyskotekach. Bez maty z papieru (Bosz, ale ta dzisiejsza młodzież delikatna, toż to powinno się na gołym betonie tańczyć a nie na jakiejś tekturze). :)
OdpowiedzUsuńRozumiem że Autor nie wystartował w żadnej konkurencji? :P
OdpowiedzUsuńZa moich czasów, to orkiestry podwórkowe chodziły i panowie ostrzący noże, nożyczki i lutujący garnki :D
OdpowiedzUsuńTańczyć nie tańczyłem, bo ... miałem ręce zajęte ;)