poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Driftujemy ...

A jak ... Jak szaleć, to szaleć. :D Podobno ta japońska fanaberia podbija coraz mocniej świat.
Mimo, że nie jestem pasjonatem takich zawodów,  to z przyjemnością popatrzyłem na treningi. Podobno nasi zawodnicy znajdują się w czołówce zawodników europejskich, a nawet mamy aktualnego Mistrza Europy.
Podobno opony nie wytrzymują za długo, podobno samochody się szybko zużywają, podobno im więcej dymu, tym lepiej, bo zwiększa widowiskowość ... Za duży tych podobno, ale, jak wspomniałem, nie znam się na tym za bardzo i opieram na tym co spiker mówił.
Zresztą, co tu gadać. Zapraszam do galerii, na zdjęcia.









Otwieramy sezon Motocyklowy 2011

W kłębach dymów, w huku motorów ... :D Wrażenie było niesamowite.

Jak co roku, na lotnisku, na Bemowie, zebrała się, naprawdę masa motocyklistów.  Trochę stoisk, trochę atrakcji, ale najważniejsze było to, co się odbyło później.
Ustawieni w długą, naprawdę długą kolumnę,  poprzedzani i poganiani przez policję, ruszyli w objazd przez Warszawę.
Z okazji skorzystali pracownicy z pobliskiego cyrku, reklamując swój przybytek. Całą kawalkadę spotkałem jeszcze później w Alejach Jerozolimskich.

Ciepło. Sezon, można uznać za otwarty ... :D
















Młociny - IV

Zostawiam za sobą ...
I podjeżdżam na Dankowicką. 
Kiedyś, jak wracaliśmy ze szkoły, w ciemno chodziliśmy w krzaki za przystanek i gdzieś w okolicach sklepu zbieraliśmy butelki. Chyba były po 25 groszy. Chociaż, chyba nie wszystkie. Zdarzały się droższe, tańsze ... Tylko trzeba było umyć.
A za złotówkę była ćwiartka gorącego chleba z piekarni na Pułkowej. Nie najlepszych lotów pieczywo, ziemiste, gliniaste w środku, ale jak było gorące, to za te skórkę można się było dać pociąć. Zapach pieczywa rozchodził się z piekarnianego komina po całej okolicy i nie było już nic ważniejszego.

A jak trafiło się na wypłatę, to i oranżadę, nie pamiętam, chyba złoty sześćdziesiąt kosztowała. W takich butelkach z zamknięciem koszyczkowym, które próbowaliśmy zawsze jednym ruchem reki otworzyć. Podpatrywaliśmy to u tych, którzy z huty do domu wracali, jak butelki z piwem otwierali.

Potem wprowadzili takie inne, niskie, pękate, butelki z Królewskim. Kapslowane. 
Z początku otwieracz miała sklepowa, potem, na takim papierowym sznurku powiesiła, żeby jej tyłka nie zawracali, ale ginął, więc na solidny łańcuch trafił.

Po lewej stronie był spożywczo-przemysłowy, po prawej mięsny, a dziś ...

Podest się zapadł, tak samo schody. Okna zamurowane, drzwi zaspawane. Ostały się widoczne ślady podjazdu, gdzie podjeżdżały nieliczne wówczas samochody, wzbudzając sensację wśród okolicznej dzieciarni.
I lody. Lody też tu kupowaliśmy. Takie w sreberku, jak dzisiejsze serki topione, z dołączaną drewnianą szpatułką. A jak się trafiło jakieś wsparcie od babci to nawet takie w jasnym papierku były, wciśnięte pomiędzy dwa wafle. Te wylizywało się na okrągło.

Dziś, kiedy zdarza mi się siedzieć gdzieś na starówce w Trogirze i jeść najsmaczniejsze lody na świecie, zawsze wspominam ten sklepik, gdzie może nie najsmaczniejsze, ale najbardziej wspominane lody można było zjeść i to na długo, przed tymi słynnymi, włoskimi, z automatu.

Jak zawsze, zapraszam do galerii, gdzie kilka więcej zdjęć z tego spaceru można obejrzeć.



Młociny - okolice Huty III

Niestety, ale tałatajstwo budujące mosty, nie tylko że, zgodnie z moimi przewidywaniami, nie wytyczyło na czas budowy żadnych objazdów, ale jeszcze pozamykali różne, boczne uliczki, którymi można było do tej pory w miarę spokojnie pomykać do Metra.

Pewnie, że dzięki temu odetchnęli mieszkańcy Młocin "Na górce", ale ...

Żeby przejść na Encyklopedyczną, jakieś 100 metrów od miejsca, gdzie zostawiłem samochód, musiałem zrobić kilku kilometrowy objazd. A Encyklopedyczna znana jest, choćby z jednego filmu ...
Ale o tym kiedy indziej, bo to dłuższe wspominki, więc nie zdradzę tajemnicy, gdzie to kolejką podmiejska bohater musiał podjeżdżać.

Na razie - Dziedziczka.

Strasznie się baliśmy tego miejsca i tych krzaków.

Jak skończyli budować Wisłostradę, to zaraz na przeciwko Muzealnej, przy Heroldów, zaraz, za rowem melioracyjnym, którego fragmenty pozostały jeszcze bliżej Marymonckiej, zanim postawiono stację paliw, były straszne krzaki. Nie wiem, ale przyjęło się mówić, że to "U Dziedziczki". Czy tam coś było, czy tylko takie pozostałości po folwarku Młociny zostały? Nie wiem.

Później się tam nie zapuszczaliśmy, dla odmiany, z powodu smrodu straszliwego.

No bo najpierw stacja powstała, potem jakiś warsztat, a z tyłu, w krzakach, bliżej zajezdni tramwajowej, powstała ferma zwierząt futerkowych. Jakieś lisy, nutrie czy inne ustrojstwo. Zdarzyło się kilka razy, przynajmniej kumple tak opowiadali, że coś stamtąd dało nogę i łaziło uliczkami. Kto wie?

Dodatkowo jakieś rury jeszcze przeciągnęli, co już całkowicie zniechęcało do łażenia tam.
Nawet puszczenie linii 381, specjalnie obsługującej Przedsiębiorstwo Budowy Huty Warszawa, które postawiło tam takie typowe baraki-biurowce, nie ożywiło okolicy.

A dziś ...

Kolejne blokowisko, jakiś hotel, ośrodek dla uchodźców. Olbrzymi kościół, jeszcze ogrodzony, ale świadczy o planach jak dużo ludzi może się tu sprowadzić.

A jeszcze niedawno Młociny wymierały. Huta zatrzymała całkowicie ich rozwój. Przyłączone do Warszawy w '51 roku, w pewnym momencie, zatrzymały się. Nie wolno było stawiać nowych budynków, satre, czesto drewniane, zaczeły się sypać. 
Ludzie też.
Młodzi się wynosili, starzy umierali. To widać było po podupadającym kościele, który nie miał przychodów z wesel, chrzcin, komunii, a i pogrzeby przeniosły się na Wólkę.

Z tego też powodu, dużo przepięknych willi, przedwojenne budynki z mającego tu powstać "Miasta-ogrodu", zaczęły podupadać. Niektóre były jeszcze wykorzystywane przez komunistycznych notabli, niektóre, przejęte przez państwo, przez jakiś czas jeszcze egzystowały, niektóre zasiedlono. W największym powstał Dom Dziecka, ale, tak ogólnie, to przyłączenie Młocin do Warszawy i likwidacja dawnej gminy, nie przyniosło jakichś korzyści tej miejscowości.

Po '90 roku Huta podupadła, a tereny te znów zaczęły być atrakcyjne. Zwłaszcza w pobliżu Pałacu Bruchla i pod Młocińskim Lasem zaczęto stawiać sporo ekskluzywnych willi i szeregowych domów.
Potem, wspomniane już, blokowiska przy Heroldów. Dziś, troszkę, ze względu na budowę mostu, tereny te straciły trochę na atrakcyjności.

Wspomniałem gminę. Jednym z przykładów takich zaniedbanych domów jest właśnie dawny, powojenny, budynek gminy Młociny. Ogrodzony drewnianym płotem, z zamurowanymi wszystkimi otworami, czeka na los podobny do pozostałych tego typu budynków, zarówno tych, które są w pobliżu, przy Dzierżoniowskiej, przy Królowej Jadwigi, czy jak ten, opisywany przez Lavinkę, na tyłach Palisadowej, a które skończą jak willa Weigllów przy Dankowickiej

Szkoda. Przykład choćby znajdującej się tuz obok Ambasady Wenezueli świadczy o tym że można było sporo uratować. Kiedyś bywałem w jednej z tych willi, tej położonej bliżej Dzierżoniowskiej i było to niezapomniane wrażenie. TAk niezapomniane, że jak powidoki do dziś mi tkwi w pamięci.

A jest ...
Jest, tutaj, w okolicy, jeszcze jedno miejsce, które chciałem opisać, ale, na razie, skoro ktoś zostawił kubek, to może warto faktycznie chwile usiąść i się tej kawy napić? ;)
 
cdn.










środa, 13 kwietnia 2011

Młociny - okolice Huty II

Okolice Huty są fajne, bo ... wciąż się zmieniają. Najpierw wybudowano sama Hutę i doprowadzono do niej ulice zwana ulica Pstrowskiego (obecnie Zgrupowania AK Kampinos)  od strony Pułkowej (ciekawe, czy ktoś zna etymologie tej nazwy), a może Marymonckiej? Bo na tym skrzyżowaniu łączą się te ulice ...

Pamiętam, jak pod koniec XX wieku stałem na XVII piętrze budynku PKO przy Wólczyńskiej, skąd rozpościerał się przepiękny widok na Hutę i słuchałem wspomnień jakiegoś faceta, jak to budował to dziwo, które całkowicie zatrzymało rozwój Warszawy w tym kierunku.

A może to dobrze? W końcu zaraz za Huta mamy Cmentarz Komunalny, a zaraz potem Kampinos i w wąskim przesmyku pomiędzy Parkiem a Wisłą - Łomianki.

Nieważne. Zatrzymało, ale też sporo fajnych rzeczy powstało obok. Między innymi wspomniany już parking, na którym z początku parkowało mało samochodów, potem więcej, potem pętle autobusowa i tramwajowa tu zrobiono, wybudowano osiedle, żeby chłopo-robotników, gremialnie, na Młocinach, na Dołku pijących piwo w oczekiwaniu na PKS zatrzymać w Warszawie, bo jak się wykopki zaczynały, to huta zamierała ...

Ale, ja nie o tym. Zagalopowałem się. Szkołę postawili. Zespół Szkół nawet, kształcących przyszłych hutników.
Długo się utrzymała ale jednak ... Jakoś zmalało zapotrzebowanie na jej absolwentów ...

Strach podejść, w środku biegają psy, jedynie z boku  parkuje kilka samochodów, wskazujących, na to, że coś tu się dzieje w kilku pomieszczeniach jeszcze. A wieczorem ... Nie. Wieczorem to lepiej nie ...

 Zaraz za szkoła mijamy działającą Poradnię Audiologiczną IFiPS i wracamy na tory tramwajowe, przebiegające pomiędzy dawnymi działkami pracowniczymi - swoją drogą kolejna paranoja komunizmu - buduje się hutę, obudowuje osiedlem mieszkaniowym, zakazuje budowy nowych domów i zaraz obok hutniczych kominów zostawia miejsce na działki, z których ciężką od ołowiu marchewkę trzeba buldożerami wykopywać ... 
Dobra. Działki są "byłe", bo budują ti Most Północny z dodatkami, wiec wykopki dziś polegaja na czymś innym.
Budowa huty pociągnęła za sobą sporo inwestycji. Wspomniana już szkoła, autobusy i tramwaje, podprowadzone pod samą główną bramę, szkoła, przychodnia, linia tramwajowa od strony Marymonckiej, ale też cała zajezdnia tramwajowa i oddział straży pożarnej. Zdaje się, że to była najpierw przyzakładowa straż, ale potem przekształcona w oddział działający na terenie całej dzielnicy.
Akurat strażacy wyjechali ...Nie ma siły, musieli się przyczepić, że robię zdjęcia.  Jakby zajęć swoich nie mieli ... Zadziwiające jest, jak dużo osób przyczepia się, jak widza aparat fotograficzny u kogoś w reku. Zupełnie, jakby świat się składał tylko z potomków straży przemysłowej ...

Dobra. Trzeba wracać, bo budowa Mostu, jakbym wykrakał, odbywa się w sposób straszliwie chamski, czyli, nie dość, że rozbabrane wszystko, to nie tylko nie wytyczono czytelnych objazdów, w sposób okropny zrobiono oznakowanie na Pułkowej, to jeszcze, diabli wiedza po co, zamknięto najpierw Zgrupowania, a ostatnio dodatkowo Encyklopedyczną.

Akurat, jak tam jechałem, dowiedziałem się, że jest zamknięta, kiedy dojechałem do zagradzającej drogę barierki rozstawianej na samym końcu drogi.
Ponieważ było rozebrane częściowo ogrodzenie zajezdni i wyraźnie stworzony tam wjazd, zgodnie z wszelką logiką pojechałem tym objazdem ... Chyba miałem szczęście, bo nie strzelali ... Łachy zrobiły sobie taką forteczkę, a szaraków mają w de...

W każdym razie, z tego właśnie powodu muszę wrócić do samochodu i objechać kilka kilometrów, żeby kontynuować opowieść w odcinku następnym ...



Jeszcze Syrenka z bocznej bramy wjazdowej do Huty. Chyba oryginalna ...













wtorek, 12 kwietnia 2011

Młociny - okolice Huty

Tak znów, dla chronologicznego porządku, to powinienem wspomnieć, że łaziłem po Młocinach.

Dawno, co prawda łaziłem, ale że pogoda podobna była do tej dzisiejszej, to wspomnę o tej łazędze dzisiaj.
Na początek poszły okolice Huty. Oczywiście całe centrum komunikacyjne wybudowane na miejscu dawnego parkingu. Kiedyś tu stały dziesiątki Warszaw, Syrenek i Trabantów, dziś Metro, tramwaj, autobus ...

O Metrze już kilka razy wspominałem, teraz czas na inne, znajdujące się tu, atrakcje.
Po pierwsze, dziwne, po prawej stronie biurowca Huty, ustrojstwo.
Swego czasu była moda na takie, metalurgiczne, dzieła w całej Warszawie, ale to jest, wydaje mi się jednak inne i wyjątkowe. Jest to pomnik Warszawskich Termopil - pamiątka po toczącej się tu   we wrześniu '39 roku bitwy I Warszawskiego Pułku Piechoty Strzelców Kaniowskich z wielokrotnie przewyższającymi go liczebnie siłami Niemców.
Dzięki tej bitwie udało się do Warszawy przedostać oddziałom Armii Poznań i Pomorze, przebijających się przez Kampinos po bitwie nad Bzurą.

Niech mi wolno będzie przytoczyć słowa ówczesnego dowódcy odcinka obronnego "Zachód" w Warszawie, pułkownika dyplomowanego Mariana Porwita, który uwiecznił w swej książce: "W ten sposób w obszarze, którego bronił w 1794 roku generał Henryk Dąbrowski, poległ dowódca I baonu 30 pułku, major Bronisław Kamiński, jego adiutant, wielu oficerów, podoficerów i strzelców. Przystoi im to historyczne zestawienie. Batlion 1/30 pp spłacił część długu armii "Warszawa" wobec armii "Pomorze" i " Poznań". (cyt. z http://www.naszachomiczowka.pl)