I podjeżdżam na Dankowicką.
Kiedyś, jak wracaliśmy ze szkoły, w ciemno chodziliśmy w krzaki za przystanek i gdzieś w okolicach sklepu zbieraliśmy butelki. Chyba były po 25 groszy. Chociaż, chyba nie wszystkie. Zdarzały się droższe, tańsze ... Tylko trzeba było umyć.
A za złotówkę była ćwiartka gorącego chleba z piekarni na Pułkowej. Nie najlepszych lotów pieczywo, ziemiste, gliniaste w środku, ale jak było gorące, to za te skórkę można się było dać pociąć. Zapach pieczywa rozchodził się z piekarnianego komina po całej okolicy i nie było już nic ważniejszego.
Potem wprowadzili takie inne, niskie, pękate, butelki z Królewskim. Kapslowane.
Z początku otwieracz miała sklepowa, potem, na takim papierowym sznurku powiesiła, żeby jej tyłka nie zawracali, ale ginął, więc na solidny łańcuch trafił.
Po lewej stronie był spożywczo-przemysłowy, po prawej mięsny, a dziś ...
Podest się zapadł, tak samo schody. Okna zamurowane, drzwi zaspawane. Ostały się widoczne ślady podjazdu, gdzie podjeżdżały nieliczne wówczas samochody, wzbudzając sensację wśród okolicznej dzieciarni.
I lody. Lody też tu kupowaliśmy. Takie w sreberku, jak dzisiejsze serki topione, z dołączaną drewnianą szpatułką. A jak się trafiło jakieś wsparcie od babci to nawet takie w jasnym papierku były, wciśnięte pomiędzy dwa wafle. Te wylizywało się na okrągło.
Dziś, kiedy zdarza mi się siedzieć gdzieś na starówce w Trogirze i jeść najsmaczniejsze lody na świecie, zawsze wspominam ten sklepik, gdzie może nie najsmaczniejsze, ale najbardziej wspominane lody można było zjeść i to na długo, przed tymi słynnymi, włoskimi, z automatu.
Jak zawsze, zapraszam do galerii, gdzie kilka więcej zdjęć z tego spaceru można obejrzeć.
Królewskiego to ja nie ten teges.
OdpowiedzUsuń:D
OdpowiedzUsuńA ja piwa to w ogóle ...
A tamto, w dodatku, nie było jeszcze ... pasteryzowane?
Na Młocinach były trzy miejsca, gdzie można było spotkać pijących piwo:
- przy sklepie, przy Muzealnej, gdzie był sklep spożywczy i przystanek 181 i 201,
- przy budce z piwem Na Dołku, koło pętli, gdzie jeszcze był kiosk ruchu i warzywniak, a gdzie cała masa "hutników" czekała na PKS i właśnie przy tym sklepie pokazanym na zdjęciach, do którego jakoś chyba najłatwiej tym urywającym się z Huty było dotrzeć.
A my zbieraliśmy butelki ... :D