Ostatnio Wielka Sztuka i to taka na poważnie, przez Ą i Ę zaatakowała mnie jak leciałem z Mariensztatu na plac Zamkowy ruchomymi schodami.
Zaatakowała skutecznie, nogi spętała i kazała popatrzeć, co też pani Monika Słomczyńska che mi poprzez swoje prace przekazać. Tak dokładnie, to rzuciło mi się w oczy coś na kształt Wisły i Wołgi spod dawnego Kina Oko, ale na to pani Monika sie raczej nie łapie.
I to nie dlatego, że, cytuję ...:
W jej pracach dominuje tematyka egzystencjalna, ze szczególnym
uwzględnieniem problemu zwycięstwa, porażki, przemijającej witalności.
Poszukiwania formalne oscylują wokół zagadnień równowagi mas i
kierunków, rozwinięcia fakturowego powierzchni, deformacji i stylizacji
oraz wizualnych właściwości użytych materiałów.
... tylko dlatego, że jak nas tą Wisłą i Wołgą raczyła pani Teresa Brzóskiewicz, to nie tylko przyjaźń polsko-radziecka kwitła, a wraz z nią Towarzystwo, ale jeszcze pani Monika na stojący pod szafę wchodziła i nie w głowie jej było struganie w gipsie lub betonie, o żywicach sztucznych nie wspominając.
A dziś, proszę ... :)
Jakieś problemy ze stawami?
OdpowiedzUsuńSztóka atakuje z nienacka i się nas śmieje. Nienacek też się z nas śmieje.
OdpowiedzUsuńCoś się tu na mnie wypina, widzę :)
OdpowiedzUsuń