czwartek, 21 listopada 2013

Baryczka na Powązkach

Baryczkowie.

Ich istnienie w Warszawie zawdzięczamy Krakowowi, który, rękoma podkomendnych Kazimierza Wielkiego, spławili  jednego z członków ich rodu.
Spławili go pod lodem, więc  z pewnością nie dałby rady na jednym wdechu do Warszawy dotrzeć, ale że spławili zakonnika, więc to i tak (większego ;)) wpływu na ciągłość rodu nie miało.

Miało za to wpływ na to, że ta przybyła z Węgier na początku XIII wieku rodzina (Iwo, znaczy Jan był protoplastą), dała wióra do Warszawy, wówczas - a była to połowa XIV wieku - stolicy dość samodzielnego księstwa.

Trochę zasług na polu chwały odnieśli, razem z Władysławem III jeden zginął pod Warną, Wojciech pod Kircholmem i Smoleńskiem dosłużył się stanowiska sekretarza Królewskiego (oraz dzierżawy Jazdowa), Stanisław podkładał miny w okresie Potopu, Jerzy przywiózł ze swoich wojaży słynny cudowny krzyż, zaś przy samym rynku Baryczkowie dorobili się czterech kamienic,  zaś w całej bodajże siedmiu.

I tak to się szczęśliwie kręciło, póki w rodzie nie zabrakło ... męskich potomków. Nadszedł XVII wiek i oddajmy głos Wiktorowi Gomulickienu:
... rodzina przez pięć wieków blisko świecąca  blaskiem nieprzyćmionym gaśnie w jednej chwili jak lampa zdmuchnięta ...

I skąd tu Powązki?

Ano stąd, że na Powązkach wnikliwe oko obserwatora poszukującego najstarszych śladów bystro dostrzeże płytę, opiewającą czasy, w których jeszcze nie tylko Melchiorowi Szymanowskiemu jeszcze po głowie założenie cmentarza nie chodziło, ale nawet w których nie tylko go nie było na świecie, ale nawet w planach nie był.


Dla ułatwienia:
Skąd ta wyprzedzająca cmentarz o półtora niemal wieku płyta? Nie wiem.

Pozostaje spekulować, że jest to prawdopodobnie jedna z niewielu pozostałości po dawnych włościach Baryczków, możliwe, że po  płytach epitafijnych, odkrytych jakieś dwieście lat temu na małym placyku znajdującym się za należącą niegdyś do Baryczków kamienicą Złocistą i kościołem jezuitów, prawdopodobnie wykorzystanej ponownie, a będącej dziś chyba najstarszym, możliwym do obejrzenia dziełem, pamiątką po tym wielkim, warszawskim, rodzie.