Z kronikarskiego obowiązku ...
Przepiękna pogoda sprawiła, że wyskoczyłem, w końcu, sfotografować co się w kampusie UKSW dzieje, bo od lat tu nie byłem, ale, przejeżdżając, widziałem, że sporo zmian, nie tylko na dewastacji otaczającego teren muru polegających, tu nastąpiło.
Trochę historii: zanim nasz znakomity encyklopedysta stał się patronem tej ulicy, były to dwie ulice:
Czcionki i Wodewil, dochodzące z dwóch stron do jednej z główniejszych ulic Młocin, a mianowicie Dankowickiej, która to, z kolei stanowi przedłużenie równie starej ulicy Dzierżoniowskiej.
Dziś, na Dankowickiej, można jeszcze obejrzeć przepiękne kocie łby, którymi kiedyś większość tutejszych ulic była wyłożona.
Historię Młocin opowiem przy innej okazji (może niedługo, bo akurat udało mi się w końcu sfotografować z bliska dawny budynek gminy Młociny, więc wypadałoby to pokazać), natomiast wróćmy do samej ulicy.
Ponieważ właśnie tu, przy ulicy Czcionki, w 1973 roku otwarto największy warszawski cmentarz, Komunalny Cmentarz Północny, nie wypadało, żeby główna brama tego cmentarza miała adres tak trudny do wymówienia.
Jednocześnie, ponieważ w roku następnym otwarto Wisłostradę, która tutaj, ulica Pułkową wyprowadzała cały ruch z Warszawy, to jednocześnie dojazd do cmentarza następował ulica Wodewil.
Wodewil, do cmentarza na Czcionki ... Zmieniono na Wójcickiego, jak to wówczas na tablicach napisano lub, jak to dziś jest - Wóycickiego - podobno obie nazwy są poprawne.
I właśnie tu, pod numerem 1/3 rozłożyła się swego czasu jednostka wojskowa WBOT, cokolwiek to nie znaczyło.
Dla nas, wyglądających przez okna pobliskiej podstawówki, były to, po prostu, "zające" (czego nie omieszkiwaliśmy głośno wykrzykiwać przez okna, schowani bezpiecznie za betonowym murem, wartownikami, siatka szkoły i wysokością pietra, z którego krzyczeliśmy), a wojska nazywaliśmy "rakietowymi" tzn. ziemia-łopata-powietrze.
Po '90 roku jednostkę zlikwidowano, a na jej terenie powstawać zaczęły prywatne szkoły, sklep MarcPolu, piekarnia, stacja paliw, stacja gazu i sporo innych małych inicjatyw gospodarczych, w tym również i moja, skromna osoba, swoją firmę tutaj, w dawnych, starannie wyremontowanych pomieszczeniach po kuchni jednostkowej umieściła.
Okazało się, że, mimo, że pomieszczenia te dziś UKSW przejął, to sporo śladów mojego i nie tylko mojego pobytu tutaj, pozostało.
W pewnym momencie, nagle, trochę bez uprzedzenia, zaczęły ubywać okoliczne firmy. Nikt nic nie mówił, ale chodziły słuchy, że tereny te, z jakiegoś powodu przejmują instytucje kościelne. Nie, nikomu nie wymawiali dzierżawy, co, biorąc pod uwagę ilość zatrudnianych tu osób oraz nakład pracy, jaki został włożony w przekształcenie tych terenów w cywilizowane obiekty nie było by zbyt sprawiedliwe, ale, jak się okazywało, najemcy, po prostu, dostawali nie do odrzucenia, kolejno, mniejsze czy większe podwyżki czynszów.
Pomału znikały firmy, stacja LPG, środki BHP, lampy ...
Przyszedł czas i na mnie.
Ostatni raz popatrzyłem na drogę, które przez kilka lat widziałem przez okno.
Nadszedł i na mnie czas.
Mróz zrobił się nieziemski. Zgrabiały mi ręce, ale chciałem zrobić przynajmniej małe kółko po starych kątach. Sporo rzeczy wybudowano, sporo miejsc pozostało takimi, jak je pamiętałem jeszcze z podstawówki.
A na koniec, wyszedł do mnie diabeł ...
I znów nadszedł na mnie czas ...
Oczywiście, jak zawsze, trochę więcej zdjęć w galerii.